Potwierdzają rodzice obozowiczów
Efekty Wylogowania
Nie tylko problemy w relacjach z rówieśnikami czy rodzicami, ale i fala przemocy, samookaleczeń i samobójstw wśród dzieci i młodzieży z roku na rok się nasila. W debacie publicznej mówi się o niewystarczającej liczbie szpitali psychiatrycznych dla dzieci czy słabo dostępnej pomocy psychologicznej. Mniej uwagi poświęca się za to potencjalnej profilaktyce, sposobom zapobiegania tego, by dziecko nie zrobiło sobie czy innym krzywdy, by pobyt w szpitalu psychiatrycznym czy terapia psychologiczna były ostatecznością. Środowiskiem naturalnym człowieka jest środowisko naturalne i im częstsze kontakty właśnie z naturą, tym łatwiej o równowagę psychiczną. Potwierdzają to rodzice, którzy wysłali własne dzieci na ten obóz.
Wylogowani. Poznaj swoją naturę – chodzi tu o naturę polskiej przyrody, ale i tę własną, często skrywaną przed sobą i innymi. To obozy surwiwalowo – przygodowe, które są jednocześnie czymś więcej niż przygoda i czymś więcej niż surwiwal.
- Uczymy na obozach sztuki przetrwania, surwiwalu, uczymy o bezpieczeństwie w przestrzeni publicznej, organizujemy przy tym emocjonującą przygodę, zabawę w grupie. Ale umiejętność rozpalania ognia czy pozyskiwania wody nie są tu najważniejsze. Najważniejsze jest to, że w praktyczny sposób uczysz się cierpliwości, bo rozpalenie ognia trwa dużo dłużej niż naciśnięcie okienka smartfona, uczysz się współpracy, bo sam nie zbudujesz schronienia i musisz dogadać się z partnerem, nawet jeśli to niezły łobuziak. Te umiejętności społeczne są najważniejsze, bo w lesie to przygoda, a każdy ma swój surwiwal, w domu, w szkole, na ulicy – mówi Marcin Spętany, współwłaściciel „Wylogowanego” lasu.
W naszym lesie używa się różnych narzędzi, włącznie z tym najważniejszym- rozumem- oprócz jednego. Telefon zostaje zamknięty w specjalnej skrzyni. O resztę muszą postarać się sami obozowicze. Są zadania z zakresu przetrwania w trudnych warunkach, ale i sporo pożytecznej nauki: rozpoznawanie jadalnych roślin i grzybów, sporo też niezłych atrakcji: jazda pojazdami offroadowymi, leśna tyrolka, wspinaczka, strzelanie z łuku, procy, wiatrówki, ASG, poszukiwanie skarbów wykrywaczem metali i wiele innych. Po co to wszystko?
- Podstawą jest sam fakt przebywania w lesie. Tu nie chodzi tylko o świeże powietrze. Naukowo udowodniono, że ekosystem lasu jest prozdrowotny dla człowieka, drzewa nie wydzielają tylko tlenu, ale i zbawienne dla naszego zdrowia fitoncydy, które mają ogromny wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie. Dzieci siedzą w domu, w szkolnych ławkach, nawet jak są organizowane jakieś zajęcia z zakresu zdrowia psychicznego, to robione są one na zbiórkach na salach gimnastycznych i to jest mocno teoretyczne, bo o szacunku czy współpracy piszę się tam na karteczkach. Tutaj w lesie niczego nie trzeba zapisywać i wyjaśniać. Tak to organizujemy, że obozowicze na własnej skórze tego doświadczają, trochę się pobrudzą, ktoś się skaleczy, zarobi siniaka, ale o to w tym chodzi. My im nie robimy wykładów, tylko naprowadzamy na właściwe wnioski – mówi Agnieszka Gierz, współautorka projektu Wylogowani.
Bywa trudno i niewygodnie. Trzeba też przełamać własny strach
- Może i potrzeba więcej szpitali psychiatrycznych czy porad psychologicznych. Ale czy ktoś chce, żeby jego dziecko tam trafiło? W przypadku dorosłych to działa lepiej, ktoś zachoruje, świadomie lub mniej położy się do szpitala. W przypadku dzieci do szpitala trafia się jak dojdzie już do mniejszej czy większej tragedii, do próby samobójczej albo do aktu przemocy. M.in. system edukacji powinien zapobiegać takich sytuacji, a nie tylko starać się niwelować skutki takich zdarzeń – mówi Marcin Spętany.
W obozach „Wylogowanych” do tej pory udział wzięło około 2500 dzieci. Rodzice blisko 300 z nich odpowiedziało na anonimową ankietę na temat tego, co obóz zmienił w ich dzieciach, jeśli w ogóle. Obozy odbywają się według autorskich scenariuszy "Wylogowanych", dostosowane są do pory roku i wieku uczestników. Powstały one m.in. na podstawie wniosków po eksperymencie społecznym "Wylogowani. Survival Challenge", przeprowadzonym w 2020 roku.
46 procent dzieci ankietowanych była tylko raz na obozie. Ale ponad połowa brała w nim udział dwa razy, a co szósty syn lub córka ankietowanych był w lesie „Wylogowanych” trzy lub więcej razy.
I jak było? Dzieci były bardzo zadowolone- odpowiedziało tak ponad 89 procent. 9 procent było po prostu zadowolone, dwóch obozowiczów było zawiedzionych.
Bardzo dobrym efektem udziału w obozie jest „zachęcanie rodziny do wyjścia do lasu”. W trakcie obozu jego uczestnicy są zachęcani do aktywizacji rodziny w tym zakresie. W Polsce mamy to szczęście, że lasy są ogólnodostępne, a w trakcie obozu dzieci przekonują się, że las może być świetnym miejscem na spędzanie wolnego czasu. Ponadto bardzo często bywa tak, że na obóz zapisuje się brat lub siostra uczestnika z poprzedniej edycji.
Co im to daje?
Zapytaliśmy rodziców o skutki uczestnictwa w obozie. Nie tylko te krótkotrwałe, bo dziecko zaraz po takiej przygodzie jest pod jego silnym wrażeniem, ale gdy emocje opadają i wraca się do codziennych spraw, szybko ta ocena może się zmienić.
- Mimo tego, że dzieci i młodzież są przebodźcowane, obłożone wieloma obowiązkami, ale i kuszone wieloma atrakcjami, nie zawsze dla nich korzystnymi, to ten pozytywny efekt udziału w obozie długotrwale utrzymuje się u dzieci ponad 70% ankietowanych rodziców. Wyobraźmy sobie, że każdy uczeń jeden dzień w miesiącu spędza w lesie. Nie twierdzę, że las jest lekarstwem na wszystko, a w ankiecie nie pytamy czy nasz obóz rozwiązał wszystkie problemy dziecka. Pytamy o pozytywny wpływ na uczestnika i tylko i aż o to tu chodzi – ocenia Agnieszka Gierz.
W ogólnej ocenie obozów ankietowani rodzice pisali, że obozy to „nauka interesujących rzeczy” i „dobra zabawa”, ale zdecydowana większość (75 procent), że ten obóz to „ dobry wpływ na kondycję psychiczną i fizyczną dziecka”.
Wylogowani. Poznaj swoją naturę, to nie tylko obozy. To też działalność internetowa. Mimo nazwy, projekt zakłada promocję aktywności fizycznej na łonie natury, a internet jest do tego właściwym miejscem. Logujemy się często, ale nie po to, by marnować w internecie czas lub światem online zastępować rzeczywistość. Jesteśmy w socialmediach, by szerzej promować naszą ideę. I to się udaje.
- My też nie jesteśmy jakimiś fanatykami, nie odrzucamy nowinek technologicznych, odwrotnie, bardzo je lubimy, to nasze narzędzia pracy. Ale telefon został wynaleziony po to, by ułatwiać relację międzyludzkie a nie je zastępować. Mamy obecnie do czynienia z kolejną wielką rewolucją technologiczną, ale inną niż w poprzednich epokach. Po rewolucji przemysłowej lokomotywa parowa nie zastępowała ludziom przyjaciół, relacji, życia, to była po prostu maszyna. Dziś niestety smartfon zastępuje wielu dzieciom normalne relacje, a to kształtuje je w inny sposób niż inne pokolenia wcześniej - mówi Marcin Spętany.